Przygodę z BEZLITOSNYM zaczynam od końca, bo od czwartej części cyklu. Najwyraźniej jednak nie
ma wielkiego znaczenia, co obejrzymy najpierw, bowiem każdy film to inna historia, inna sprawa, inny
seryjny, bezlitosny zabójca. Za czwórką przemawia przede wszystkim fakt, że zagrała w nim Famke
Janssen, która rok później próbowała uśmiercić swymi pięknymi udami samego 007. Jako doktor
Sara nie jest równie drapieżna, może pokazać się ze swojej kobiecej strony, ale i tak zasługuje na
miano femme fatale. Znajomość z nią może okazać się niebezpieczna, o czym przekonuje się
bohater, detektyw Sam Dietz.

Sama Dietza (Leo Rossi) trudno uznać za typowego herosa policyjnego thrillera. Tacy zazwyczaj są
twardzielami, żyjącymi na granicy, marginesie społeczeństwa. Ściganie przestępców jest ich obsesją, w związku z czym
coraz bardziej ich przypominają. Co innego Dietz - choć praca zmusza go do konfrontacji z ciężkimi
przypadkami psycholi, on sam pozostaje mężczyzną wyważonym (!), a nawet uprzejmym (!!) i
delikatnym (!!!). Tytuł cyklu z pewnością nie odnosi się do jego skromnej osoby...

Podczas gdy bohater budzi sympatię, jego antagonista potrafi autentycznie przerazić. Kojarzył mi się
z zamaskowanymi mordercami z giallo (przypomina zwłaszcza tego z TORSO), a ponadto jest
absolutnie pokręconym paskudą, w przerwach między mordowaniem ćwiczącym się pasem. Jeśli nie dla Famke,
to właśnie dla tego malowniczego świra warto RELENTLESS IV obejrzeć!

Jak ocenić ten film? Powstał z myślą o rynku video, a więc bez wielkich ambicji, z budżetem
charakterystycznym dla produkcji telewizyjnej. Wygląda bardziej na "masówkę" niż szczególnie
wyrafinowane danie. Tym niemniej ogląda się nadspodziewanie dobrze, lepiej niż niejedno "kultowe"
włoskie giallo, a modus operandi i motywacja mordercy są całkiem oryginalne. No i ta elegancka,
uwodzicielska Famke... Osobiście polecam i zaczynam poszukiwanie poprzednich odsłon cyklu.